Humorystyczna, żeby nie powiedzieć prześmiewcza powieść Filipa Langa, "Pewnego razu w Dyrdymałach".
sobota, 5 kwietnia 2014
Wiadomość o przyjeździe ojca Pąckiewicza
zmobilizowała wszystkich mieszkańców plebanii. Wikary Pawlak runął czym prędzej zrobić porządek w piwniczce z winem mszalnym i pochować część zapasów, Anka poszła szykować pokój gościnny, strzyga Monika fuczała i naprzykrzała się pozostałym „rezydentom” przewidując najczarniejsze scenariusze współżycia pod jednym dachem z dostojnym gościem. Proboszcz, który osobiście odebrał telefon od ojca Pąckiewicza, postanowił się nie angażować emocjonalnie. Szkoda było jego nerwów, a miał zbyt wiele spraw na głowie. No i przecież ojciec Pąckiewicz przybył w związku z tragicznym zaginięciem swojego krewnego. Należał mu się szacunek i współczucie. Innych motywów i konsekwencji tej wizyty proboszcz postanowił się nie domyślać. Trochę niepokoił się o nowe witraże, nie miał bowiem pewności, jak Alonzo zareaguje na gościa. Zaobserwował jednak, że zjawy i upiory doskonale sobie radziły z innymi śmiertelnikami.
- Z nim nikt sobie nie radzi – zrzędziła Monika łażąc krok w krok za proboszczem.
- A tam, gadanie. Przecież wam nie zagraża. Nie będziecie mu się pokazywać i po krzyku.
- Otacza go zła aura – warknęła Monika.
Gdyby strzyga nagle wypiękniała, nie wzbudziłoby to większego zdumienia proboszcza.
- O jakiej znowu aurze opowiadasz? No i nie obraź się, ale co upiór może wiedzieć o dobrej aurze?
- Oj, proboszcz to czasem taki stereotypami leci, że aż strach – skarciła go Monika. – Ten świat nie jest tak urządzony, że upiór to zło, a... – tu Monika się zawahała – reszta jest dobra. „Ilekroć grzeszą, grzeszą pod płaszczykiem dobra”.
- Czytałaś Tomasza z Akwinu? – Mątwicki nie posiadał się ze zdziwienia.
Monika łypnęła chytrym okiem.
- Proboszcz ma bardzo ciekawą bibliotekę. Ostatnio nie najlepiej sypiam, więc sobie czytam. I jeszcze jedno fajne zdanie znalazłam: „Jedna kulturalna osoba to zbyt mało, aby podnieść poziom imprezy chamów, natomiast jeden cham zepsuje każdą kulturalną imprezę.” To Bertrand Russell, zna ksiądz? – dodała niewinnym tonem.
- Już tak nie prorokuj, będzie dobrze. Poradzimy sobie przecież. I dość tego gadania. Mam mnóstwo pracy.
To powiedziawszy proboszcz Mątwicki wyszedł, by dopilnować prac na nowym cmentarzu, a Monika pognała do starego grobowca, w którym
trwało szkolenie nowo upieczonego wampira.
(fragment powieści)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz