piątek, 28 marca 2014

Piątek w Dyrdymałach

Wygląda jak piątek gdziekolwiek. Wdowa Dymowiecka spoziera zza firanki, bo wydawało się jej poprzedniego wieczoru, że widziała sąsiada z naprzeciwka, który rzekomo zaginął, potem został znaleziony na skałkach z rozerwanym gardłem, następnie wylądował w chłodni w miejscowym markecie Eldorado, a na koniec z niej zniknął. Trudno się jednak czegokolwiek dopatrzyć przez szczelnie zasłonięte okna mieszkania sąsiada. Domyślając się ingerencji sił nieczystych wdowa postanawia porozmawiać o tym z ojcem Pąckiewiczem. Kot prycha.

czwartek, 27 marca 2014

Rada miejska w Dyrdymałach

postanowiła, że wszyscy urzędnicy będą bezpartyjni, dzięki czemu nie trzeba będzie się kłócić kto jest rządzącym a kto opozycją i będzie można się zająć sprawami miasta. Babka Maćkowiakowa nie wierzy w powodzenie tej inicjatywy i na wszelki wypadek warzy specjalny napój niwelujący zapędy do pieniactwa. Sekretarka pani burmistrzyni obiecała już, że doleje wszystkim do służbowej kawki. Potajemnie, ma się rozumieć.

sobota, 22 marca 2014

Tymczasem, jak się okazuje, w Londynie...

- Drake... Lord zwolna wracał do rzeczywistości. Poruszył niemrawo ręką. - Drake! Lord przełknął z trudem gęstą ślinę. - Co? Kto?... - To ja, Drake, twój Pan. - Pan? To Pan, Panie? Nic nie widzę. Gdzie ja znowu jestem? - ... - Znam tę wilgoć... O, nie... znowu kanały? - Zawsze w nich lądujesz, Drake. Tak działa klątwa kropidła. - Ach tak, już sobie przypominam. Ksiądz machał kropidłem. - Zbieraj się, Drake. Jesteś potrzebny w Dyrdymałach. Wracasz tam i to biegusiem! - Tak, Panie. - ... - Panie?... Słyszysz ten dźwięk? - Słyszę. - Big Ben? Znowu Londyn? - ... - Ki diabeł? - Pilnuj języka, Drake.

środa, 19 marca 2014

W wietrzne dni...

Ależ to się trudno wymawia. W wietrzne dni wrykołaki łapią doła. I wtedy lubią sobie wypić, powiedzmy jednego. Dlatego dziś Alonzo nie maluje witraży. Wczoraj bowiem zstąpił wraz z wikarym Pawlakiem do piwniczki, żeby się podreperować na duchu... na duszy... na tym, co się kołacze w takim wrykołaku.

niedziela, 16 marca 2014

Leniwa niedziela w Dyrdymałach

Za oknem marzec, ani zimowy ani wiosenny. Upiory pochowane, ludzie niemrawi. Tylko Alonzo pozostaje obojętny na kaprysy pogody, która go ani ziębi ani grzeje. Alonzo maluje nowy witraż. W miasteczku trwają masowe przygotowania do rodzinnych obiadów, a mieszkańcy zajmują się dwoma tematami: referendum na Krymie oraz kto zajumał boeinga? Tylko Ernest Zawada wzrusza ramionami, kiedy żona próbuje konwersacji. "To kosmos, kobieto!", zauważa Ernest. "Gdzie Krym a gdzie Dyrdymały"? Zawada rozmyśla nad swoją przyszłością. Skończył czterdziestkę, dzieci podrosły, żona gospodarna, przedsiębiorstwo pracuje... Może by tak polityka? Nawet zaczął czytać programy dwóch konkurujących między sobą partii, ale jako pragmatyk szybko doszedł do wniosku, że to sprawa drugorzędna. Przecież nie chodzi o to z kim albo dla kogo, chodzi o to, żeby wygrać. A w przyszłości może jakaś Bruksela? Tak bliżej emerytury...

piątek, 14 marca 2014

Dyrdymalski szmatławiec "Fakt Autentyczny"

donosi o utrudnieniach, jakie czekają mieszkańców miasta w najbliższy weekend związanych z wymianą słupków na chodnikach. Dziennik przypomina, że słupki zaczęto stawiać na wniosek Rady Miejskiej, a pierwszy przetarg wygrał Ernest Zawada, miejscowy potentat w wielu branżach. Obecny przetarg wygrał ten sam Ernest Zawada, co zawdzięcza, jak twierdzą złośliwi, dobrym stosunkom z panią burmistrzynią. Fakt Autentyczny nie daje jednak wiary plotkom, a podkreśla konieczność wymiany słupków metalowych w kolorze biało-czerwonym na słupki żeliwne, bardziej trwałe. Przynajmniej do następnego przetargu.

czwartek, 13 marca 2014

Ścieżką w dół

Jeśli zaś zejdziemy tą ścieżką w dół, to ona będzie coraz szersza i wygodniejsza, z lewej strony dołączy do niej bita droga, którą inżynierowie wynajęci przez eko organizację Zielony Gumiak dojeżdżają do skałek. Bardziej w dole bita droga łączy się z asfaltem. I teraz uwaga: asfaltową szosą w prawo przez lasek dojeżdżamy na plebanię mijając po drodze cmentarz. W lewo zaś droga wiedzie do Dyrdymałów. Dla komendanta Tokarskiego trasa z komendy w Dyrdymałach do cmentarza albo na skałki to raptem jakieś 10 minut na rowerze. Ale komendant ma kondycję. No i wygląda.

środa, 12 marca 2014

Łąka

Na łące, którą tu widać, najczęściej można spotkać babkę Maćkowiakową. Zwłaszcza, jeśli się wybierze bladym świtem. W odpowiedniej porze roku, kiedy już się zazieleni, babka zbiera tu te swoje ziółka, musze skrzydełka i inne specyfiki, z których potem wyrabia specjalne mikstury, napary i co tam jeszcze wyrabiają mądre babki. Ścieżka po prawej stronie prowadzi prosto na skałki. Tak, te skałki, gdzie w niewielkich jaskiniach mieszkają miejscowe nietoperze pozostające pod ochroną prywatnej organizacji ekologicznej Zielony Gumiak. Ale dobrze wiemy, że nie tylko o ochronę latających myszy w tym chodzi...

wtorek, 11 marca 2014

Miasteczko

Pamięta ktoś małą galijską wioskę, która oparła się Rzymianom? Dyrdymały, prastara polska osada, dziś oczywiście w randze miasteczka, też się niedawno oparła atakowi żywiołu. Woda najbardziej spustoszyła część miejscowego cmentarza uwalniając ... w najlepszym razie kości. Czy i jak żywioł wpłynął na mieszkańców Dyrdymałów, które niczym soczewka skupia ludzkie (nasze) zady i walety? Jak żyć po nawałnicy? O tym następnym razem.