Humorystyczna, żeby nie powiedzieć prześmiewcza powieść Filipa Langa, "Pewnego razu w Dyrdymałach".
niedziela, 16 marca 2014
Leniwa niedziela w Dyrdymałach
Za oknem marzec, ani zimowy ani wiosenny. Upiory pochowane, ludzie niemrawi. Tylko Alonzo pozostaje obojętny na kaprysy pogody, która go ani ziębi ani grzeje. Alonzo maluje nowy witraż. W miasteczku trwają masowe przygotowania do rodzinnych obiadów, a mieszkańcy zajmują się dwoma tematami: referendum na Krymie oraz kto zajumał boeinga? Tylko Ernest Zawada wzrusza ramionami, kiedy żona próbuje konwersacji. "To kosmos, kobieto!", zauważa Ernest. "Gdzie Krym a gdzie Dyrdymały"? Zawada rozmyśla nad swoją przyszłością. Skończył czterdziestkę, dzieci podrosły, żona gospodarna, przedsiębiorstwo pracuje... Może by tak polityka? Nawet zaczął czytać programy dwóch konkurujących między sobą partii, ale jako pragmatyk szybko doszedł do wniosku, że to sprawa drugorzędna. Przecież nie chodzi o to z kim albo dla kogo, chodzi o to, żeby wygrać. A w przyszłości może jakaś Bruksela? Tak bliżej emerytury...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz